Uwielbiam muffiny. I zawsze wydawało mi się, że to kulinarnie nie dla mnie, że za trudno, za długo (każda wymówka jest dobra, nie?). Przełamałam się i zrobiłam. A że na dynię mamy sezon, to właśnie takie zrobiłam. Przyznaję, lubię to. Poprzednie zrobiłam jeszcze z czekoladą i o dziwo nie smakowały wszystkim (tak jak mnie). Zrobiłam po raz kolejny bez czekolady i z innego przepisu (znaleziony na: LittleHungryLady). Tradycyjnie moja kuchnia = improwizacja. Kiedy wzięłam się za pieczenie, okazało się że jednego składnika mam trochę mnie, innego nie mam… I tak powstał mój przepis:
Składniki na około 20 sztuk:
- około 600 gram upieczonej dyni (dynię pokroiłam na 4 części i piekłam około 30 min w piekarniku) –
- 4 łyżki oliwy z oliwek (w oryginale był olej, u mnie brakło)
- szklanka daktyli (to było jakieś jedno opakowanie 80g)
- 4 jajka
- 3/4 szklanki żurawiny
- około pół szklanki mieszanki fit (kupiona w „Piotrze i Pawle”- jest tam słonecznik, ziarna dyni, jagody goji, ananas… to wszystko co pamiętam)
- 1 i 1/2 łyżeczki sody
- 4 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka imbiru – w proszku
- 2/3 gałki muszkatołowej – w proszku
Po kolei:
W osobnych szklankach zalałam gorącą wodą daktyle i żurawinę. Upieczoną dynię obrałam ze skórki i pozbyłam się pestek. Do takiej dyni dodałam olej i daktyle i zblendowałam wszystko. Jajka roztrzepałam i dodałam do masy z dyni, delikatnie wymieszałam. Później dosypywałam po kolei wszystkie sypkie produkty.
Pieczenie:
Przełożyłam masę do foremek (nie może dużo wystawać po za formę). Piekłam 30-35 minut w 170 stopniach. Na ciepło też są pyszne.
Okazało się, ze to nie takie trudne. Częściej będą podobne cuda u nas w domu gościć.
Macie jakieś swoje ulubione przepisy na muffiny? Podzielcie się. 🙂