Jak już wiecie, jestem sędzią piłki nożnej. Ostatnimi czasy jestem na urlopie macierzyńskim, ale od dłuższego czasu myślę o powrocie. Każdego roku zdajemy egzaminy minimum dwa razy. Przed rundą wiosenną i przed jesienną. Żeby wrócić oczywiście te egzaminy muszę zdać. I na taki egzamin pojechałam. Ale najpierw jak to wygląda.
Egzaminy składają się z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. Teoria to 30 pytań z Przepisów Gry w Piłkę Nożną, na które trzeba odpowiedzieć przed upływem 30 min. Proste nie?
Później praktyka, czyli bieganie. Są to testy interwałowe. Na przebiegnięcie 150 metrów mamy 35 sekund, a na 50 metrów tych sekund jest aż 45. Okrążeń na bieżni musimy zrobić 10, żeby zaliczyć. Dodatkowo są jeszcze biegi krótkie. Na 60 metrów mamy 6,8 sekundy. To już ciut szybciej.
Teraz wiecie jak to wygląda.
Po porodzie wiedziałam, że chcę wrócić do sędziowania. Wiedziałam również, że jest to związane z powrotem do formy. Więc kiedy dostałam zielone światło od lekarza, zaczęłam ćwiczyć. Postanowiłam sobie również, że pojadę na egzaminy kobiece. I nadal się do nich przygotowywałam.
Kiedy znałam już termin, ustaliliśmy, że Kuba zostanie z tatą, a mama pojedzie na egzaminy.
Pojechała. Szkoliła się jednego dnia, następnego egzaminów biegowych nie zdała.
I nie wiem czy źle się do nich przygotowałam, czy może stres mnie zjadł, czy no nie wiem co jeszcze. Ale ich nie zdałam.
Na szczęście dla siebie czegoś mnie to jednak nauczyło. I nie mówię tutaj o szkoleniach, które przeszłam, ale o nauczce dla siebie. Żeby się nie poddawać. Bo było mi bardzo przykro i nie jedna łza poleciała. Ale zaparłam się i pojadę na egzaminy poprawkowe. Mam czas (miesiąc to dużo), żeby się poprawić i przygotować. I pozbyć się stresu.
Dam radę, bo jak nie ja to kto?
Trzymajcie za mnie kciuki 6 kwietnia.
P.S. Ostatnio mnie tu mało. Wróciłam do pracy i próbuję się zorganizować. Dajcie mi czas i nie zapominajcie.
Jeśli się Wam podobało dajcie znać.