Mamowy międzyczas

Dokładnie tak. Mamowy „międzyczas”. To wtedy robimy to co mamy zaplanowane. W między czasie, kiedy Dziecko się bawi- ja ćwiczę (taaak przy nim). Kiedy Dziecko je- ja z reguły też.

A kiedy śpi… To może zdążę wziąć szybki prysznic po treningu. No tak to wygląda. A spróbujcie sobie wyobrazić, że do tego trzeba np.: zrobić obiad, umyć naczynia, wywiesić/zrobić pranie…

I broń Boże nie chcę narzekać, chcę żeby Ci którzy nie wierzą, że mamy też pracują chociaż troszkę przejrzeli na oczy. „Bo Ty przecież siedzisz w domu, więc dlaczego jesteś zmęczona?!”- ile razy mamy to słyszą?

A gdzie czas dla siebie, dla męża? (tak tylko jedno dziecko mam) Przecież JA i MY (żona i mąż) też jesteśmy ważni. Wieczorem, albo na weekendzie, wtedy kiedy dziecko śpi. Wystarczy się postarać, a uda się ten czas znaleźć. Uważam, że jest to bardzo ważne. Przecież ten nasz maluszek (a w przyszłości zapewne maluszki), nas widzi, obserwuje i uczy się. Od nas. Bo od kogo innego, jak nie od rodziców (przynajmniej na początku)?

Bądźmy więc dla siebie czuli, mili, kochający. Tego chcę nauczyć mojego maluszka.

Ahhh… Ten „międzyczas”. Dziś na przykład wykorzystałam go na szybkie odespanie. A już szukam czegoś innego. Nowej książki.. Wyjątkowo nie będę jej polecać. Nie moja bajka. A mowa o „Dzienniku panny służącej” autorstwa Octave Mirbeau.

Polecicie ciekawą książkę?

P.S. Jak tam Wasze Noworoczne postanowienia?